Z podanych niżej składników otrzymałam 6 kokilek kremu.
Składniki na krem:
300 ml śmietany kremówki (użyłam 30%)
200 ml mleka
1 laska wanilii
6 żółtek
100 g cukru
Składniki na skarmelizowaną posypkę:
Stosuję zasadę 2 łyżeczki cukru na kokilkę. Połączyłam ze sobą cukier biały i cukier brązowy.
Wykonanie:
1. W garnku połącz ze sobą mleko i śmietanę.
2. Laskę wanilii przetnij wzdłuż i wyskrob nasionka. Do tego zawsze używam łyżeczki – za jej pomocą najłatwiej wyjąć wszystkie nasionka. Laskę oraz nasionka dodaj do śmietany i mleka.
3. Doprowadź do wrzenia, następnie zdejmij z ognia i wyjmij laskę wanilii.
4. Żółtka dokładnie wymieszaj z cukrem. Następnie dodawaj powoli, cały czas mieszając gorącą śmietanę z mlekiem.
5. Rozgrzej piekarnik do 110 C bez termoobiegu. Krem przełóż do kokilek. Ustaw je na blasze do pieczenia z wysokimi brzegami. Wlej na blachę tyle wody, by sięgała do połowy wysokości kokilek.
Piecz około 30 – 40 minut – do momentu, aż krem zetnie się na brzegach, a w środku nadal będzie rzadki.
6. Po upieczeniu – wyjmij kokilki z wody i pozostaw do ostygnięcia. Następnie zakryj je folią spożywczą i wstaw do lodówki na minimum 4 godziny, najlepiej na całą noc.
7. Przed podaniem, zdejmij z kokilek folię spożywczą. Sprawdź czy para nie skropliła się na powierzchni kremu. Jeśli tak się stało – przyłóż delikatnie do powierzchni kremu ręcznik papierowy, by wchłonął wilgoć.
8. Zmieszaj oba rodzaje cukru. Z wysokości około 30 cm posyp równo krem. Dzięki posypywaniu z wysokości – utworzysz równą warstwę.
Cukrowa posypka:
Jeśli posiadasz palnik – trzymaj go tak, by końcówka znajdowała się około 10 – 12 cm od cukru. Wolno nim poruszaj. Musisz uważać, ponieważ cukier będzie się karmelizował jeszcze kilka sekund po usunięciu płomienia.
Jeśli nie posiadasz palnika – na mocnym ogniu podgrzej metalową łyżkę, tak by zrobiła się niebieska, a później prawie czarna. Przesuwaj nią po warstwie cukru, który pod wpływem ciepła zacznie się karmelizować.
To przepis na klasyk. Polecam także eksperymentowanie z lawendą, z przyprawami takimi cynamon, imbir czy szafran.
Smacznego 🙂 !
Ta skorupka <3 Aż się prosi o wbicie łyżeczki ! 🙂
O tak… to coś dla mojego uwielbiającego kuchnię francuską żołądka… 🙂
Też mam tę książkę, ale jeszcze nic z niej nie upichciłam, wstyd…
Super Ci wyszedł ten deser 🙂
pięknie Ci wyszedł ten Crème brûlée Paulinko 🙂
ja też się przymierzam do zrobienia i chyba mnie jeszcze bardziej do niego przekonałaś 😉
Kochana musisz koniecznie spróbować 🙂 Zobaczysz, że warto 🙂 !
I tak też zrobię pewnie w następnym tygodniu 🙂
chcę, chcę, chcę! kiedyś się na niego wproszę 🙂
Kasiu zapraszam ! Ty zawsze jesteś u mnie mile widziana, pamiętaj o tym 😉 !
to ja też bym chciała ,wprosić się, na brulee 🙂 🙂
Wygląda znakomicie! Mniam…
najpyszniejszy, ale i kaloryczny 😉
Dawno nie jadłam dobrego creme brulee i teraz mi sie będzie chciało go zjeść po obejrzeniu tych zdjęć i przeczytaniu przepisu 🙂
Pysznie wygląda i taki swój zrobiony musi być smaczny 🙂
Oj piekny! Ja jeszcze nigdy nie robiłam, a tak lubię! Jak piszesz, że domowy lepszy, to po prostu czas go zrobić!
Oj piękny. Ja nigdy sama nie robiłam, ale jak piszesz że domowy najlepszy, to czas chyba nadrobić zaległości!
a tutaj jak zawsze pyszności 😉
Bardzo lubię, tylko mocniej przypiekam cukier. Pozdrawiam
Wyzwanie, przynajmniej dla mnie. Gratuluję pięknego deseru i pozdrawiam ciepło 🙂
Sama jeszcze nigdy nie robiłam tego deseru. Tobie pięknie się udało i z pewnością równie pysznie smakowało! 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
Fenomenalnie wygląda! Dobrze wiedzieć, że bez palnika też się da 🙂
muszę zrobić, bardzo apetycznie i kusząco wygląda:)
ślicznie wygląda !
o jacieeee, niezła jesteś!!! ja nie umiem;D
No i cieknie mi ślinka ;-))))
Ale mi narobiłaś smaka!!! 😉
Pozdrawiam
http://ccuisinee.blogspot.com/
Ale mi narobiłaś smaka!!! 😉
Pozdrawiam
http://ccuisinee.blogspot.com/
O wow, wygląda obłędnie! Nigdy nie próbowałam, a ponoć smak też niebiański. Może się skuszę 🙂
Tak, to bardzo pyszny deser! :))
Dziękuję za wpis, przepis superowy!
Dziękuję pięknie! 🙂